Najszczęśliwszy człowiek


Neoliberalna poczwara raz w roku okazuje łaskę wszystkim niedostosowanym, dzięki czemu pijacy w grudniu wstają z kolan, wskakując od razu w spocony kostium Mikołaja. Tak, niepokojąco dużo jest ich na ulicach, w galeriach, nawet w bankach obleśny dziadzio w długiej poliestrowej brodzie próbuje złapać Cię w pasie, po tym jak wpłacisz na konto jakieś gówniane grosiki. Ryczą: "ho ho, mery kristmaz" i pytają jak popierdoleni małżeństwa po pięćdziesiątce, czy byli grzeczni. Trudno ich pominąć, trudno ich lubić, trudno zupełnie wyciąć ich z krajobrazu. Są jak te klauny, co wracają nocą z cyrku, ale nie ma już klaunów, a pijany mikołaj będzie zawsze. I on jest potrzebny.
Tym bardziej, że miliony uradowanych dzieci przewija się przez ich czerwone kolana.
Zdarte kolana ledwo trzymających się na nogach mikołajów. Dlatego właśnie siedzą skacowani na tych swoich tronach (nie dlatego, że jakaś internaszonal tradycja tak usadawia mikołajów na fotelach).
Mój kolega został mikołajem z polecenia. Szepnął mi, że dzieci prawie rozerwały mu brodę i kubrak, że chyba nigdy tak się nie bał. Strach przed krwiożerczymi pupilami. Trochę zmęczyła go ta praca, ale już siedzi cicho, bo i tak wszyscy wokół mówią: "darmozjad".

-W ogóle, to się niewiele dzieje u mnie, a tu chociaż dziewczyny z szatni dają ciastka albo zrobią herbatę. Jednej się nawet podobam.

(...)
-Tylko nie mów nikomu, że śpię u swojej byłej dziewczyny.
- Czemu?
- Bo ona tego nie chce, a i mnie niepotrzebne są plotki, gdyby zaraz coś miało pyknąć z kimś.

Dlatego w styczniu każdy pijak jest w grudniu trochę lepszy, dla każdego pijaka znajdzie się tymczasowa praca, jakiś przyczółek, żeby tanecznym krokiem upierdolić się w Sylwestra. Żeby nie bolało. Na szczęście w styczniu są jeszcze prawosławni klienci.

Komentarze