przeźroczysty pies

Czasami budzę się w nocy i wiem, że mówiłam coś kluczowego dla jakiejś sprawy, pytam, okazuje się, że znów bełkot. I im bardziej sensu szukam, tym bardziej bełkoczę. Pamiętam z dzieciństwa jak często nad ranem budził mnie ryk ojca z drugiego pokoju, który znowu przed kimś uciekał, sprzedawał albo się nie poddawał, krzyczał jak oparzony. To odchylenie było dla mnie przezroczyste, choć jednocześnie napędzało stracha. Wtedy uznałam górnolotnie, że to wyraz jego chronicznego lęku i braku szczęśliwości, co dziś właściwie nie przejdzie mi przez gardło. Po prostu coś go dręczy. Uproszczenie psychologii, daje ulgę. Obserwatorowi. Ale coś zostało - myśl, że wszyscy ojcowie mają takie niespokojne sny. Wygryźć psa - jakiś taki tytuł przyplątał się nocą. No i zaczyna się próba odkodowania znaczeń, czym ten pies jest, czemu ujada jak popierdolony?


Odkrycie, ze rzeczy nie są uniwersalne przyszło dość późno. Gdzieś po dwudziestce wymienialiśmy się w gronie przyjaciół obrazem świata w swoich domostwach. Okazało się, że tylko moja rodzina jako jedyna odmawia trochę przydługi pacierz, który wcześniej poprzedzony jest czytaniem ewangelii. Nawet wiele lat po utracie wiary, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności, choć dziś bardziej to widzę, jakbym opowiadała mojemu rodzeństwu i starzejącym się rodzicom bajeczki do snu albo robiła wstęp do mitologii chrześcijańskiej na lekcji polskiego. Siła rytuału była tak mocna, że mój brat ateista uciekał się pod obronę świętej bożej rodzicielki.

Kolejnym zaskoczeniem był fakt, że nie wszystkim drętwieją tak drastycznie nogi. Po siedzeniu w jednej pozycji dłużej niż 15 minut kulosy odmawiają mi posłuszeństwa. Próbuje wstać i się przewracam, w kulminacyjnym momencie mrowienie zmusza mnie do podskoków na jednej nodze. Myślałam, że to normalne - przyblokowanie naczyń krwionośnych czy tam ucisk nerwów. Raz jakaś daleka znajoma powiedziała mi, że to niepokojące, a ja bezwiednie wzruszyłam ramionami, bo przecież mam tak od zawsze i chyba wszyscy jak połowa ludzkości. Jej "nie sądzę" sprawiło, że dotarło do mnie, że nikt się nie przewraca po spektaklu czy seansie. Poradziła wizytę u lekarza, z kolei ja, opierając się na zdaniu mądrzejszego kolegi, cytującego Epikura odpowiedziałam: "wiesz, wszelki ból jest złem, ale nie każdego bólu należy unikać. " Poprosiła uprzejmie, żebym nie pierdoliła, tylko się zdiagnozowała. Oczywiście. Nie to miała na myśli, ale szybko odpaliłam poradnik zdrowie i przeczytałam listę chorób, których objawem jest częste drętwienie. Wybrałam sobie schorzenie i zamknęłam temat, a kikuty wciąż drętwieją. Przecież jak boli od 20 lat, to nawet już się tego nie czuje.

No i w ten sposób szyby naszych habitusów zaczynają pękać albo okazuje się, że są z pleksi i rysują się przez lata potwornie, że ledwo co można przez nie dostrzec. 

Harold doznał szoku, kiedy okazało się, że można ludziom zadawać pytania i nie trzeba czekać aż sami zaczną się zwierzać. 



Micha Bar Am, 1966 Jerozolima. Horyzont jednak (nie) linia muru.

April myślała, że wszystkie matki są choleryczkami.

Inny kolega był przekonany, że psy wychowują się same i że te wszystkie podajłapęwarujwaruj, dajgłos oraz podstawy języka polskiego płyną w psiej krwi już od czasów Zygmunta Starego. 

No i te wszystkie przezroczyste psy hasają po polach tak gęsto, że paradoksalnie ledwo można dostrzec trawę.

I nie chodzi tu o zwykłą zgodę na to, że świat jest zróżnicowany, tylko chodzi o ten moment wyobcowania, który każe zweryfikować dotychczasowy habitus - czy to jak się zachowuje to bezpieczna norma. Heroizm polega na tym, że drapiesz się w potylicę i dochodzisz do wniosku, że tak. 

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Harold stoi w kuchni i gada z MP, palą papierosy, przy kolejnych machach czuje dziwny, nieprzyjemny zapach, dyskretnie przykłada palce do nosa i czuje mocz - czyj? psów? swój? Zaczyna się akrobatyka, nie drgnęła mu powieka. Czy MP też czuje ten swąd? 
Szczęśliwie MP wskazuje na weki: kisicie?  Ze słoika z bobem cieknie cienka stróżka szarawej wody - źródło kiblowego odoru – a w samym jej środku dopiero co odłożona przez Harolda na miejsce zapalniczka. Tajemnica „uryny” na palcach wyjaśniona. Kamienna mina zachowana. Lecimy z rozmową o polityce dalej. 

Podsumowujemy potem ten ambaras

-Ten bób śmierdzi brudnym siusiakiem - tym się tak zachwycamy? Dotarło to do mnie dopiero, jak on stał w kuchni, musiał tam stanąć, żeby smród mógł stać się smrodem z siusiaka.

- Czy to coś znaczy? - pytam.

- Brakuje mi riposty, która nie byłaby obleśna.


Komentarze