za myślenie jak w serialu
Powrót do
domu po tułaczce rowerem na czwarte piętro musi skończyć się
kilkudziesięciominutową celebracją polskiej telewizji, nawet jeśli w tle
zawodzą psy, w pralce gniją ręczniki i podobno ktoś czeka na ciebie na
wernisażu.
Dobra, niech lecą "Noce i dnie". Kanapki z
pasztetem sojowym z pieczarkami wyznaczają kolejne podrozdziały tej historii.
Jednym uchem słucham i oglądam, drugim uchem wysłuchuję wiatrów Loli.
- Młoda dupa do Bogumiła - Mój tata każe mi wybierać
pomiędzy ślubem z Otwockim a studiami w Szwajcarii, co robić Bogumile? -
patrzy się na niego w stylu "to wszystko na nic, tylko ty, ty tylko"
(Dołączam
się)
-
Dziewczyno, na miłość boską, jeszcze się zastanawiasz?!
- Bogumił
dość zasadniczo - Nie łącz mojego życia ze swoim
- Dlaczego? (leżąc
na nim)
- Bo
jeszcze nie wiesz, że będę twoją tragedią. (laska wciąż leży na jego wydętym brzuchu).
Dopiero
jak ją żegna na peronie zwraca się do niego per pan i odjeżdża w stronę
Zurychu.
W tak zwanym epilogu żona Bogumiła delikatnie wypomina mu odprowadzenie młódki na peron. Ten struga wariata i szepcze - jedno twoje słowo i w życiu bym nie poszedł.
W tak zwanym epilogu żona Bogumiła delikatnie wypomina mu odprowadzenie młódki na peron. Ten struga wariata i szepcze - jedno twoje słowo i w życiu bym nie poszedł.
Przełączam
machinalnie na program o żubrach - specyfika gatunku, znakowanie zwierzyny,
okres godowy. Mimo że w zasadzie już przylepiłam się do poduszki, to
wstrząsnął mną grom gniewu.
Od kiedy jestem karmiona kleikiem miłości? Że dla niej
wszystko można poświęcić? Inteligencję, godność, czyste majtki, a nawet
przyjaciół i rodziców? Od, kurwa, przedszkola, kiedy to nauczyłam się
szybko czytać, ale chyba za szybko, bo pierwsze co mi miłosierni rodzice
sprezentowali to był dwie choć właściwie te same twarze amerykańskiego kapitalizmu: "Domek na prerii" - prezbiteriański koszmar oraz "Księżniczki Disneya" - czyli jak mieć super sterczące cycki, wąską talię i konstruować zdania z jednym czasownikiem. Pełen przekrój
infantylnego debilizmu i to w imię Boga albo szeroko pojętego uczucia. Ten rak toczy się
przez całe szeregi skoszarowanych w okopach miłości
aż po grób panien. Nie chodzi o to, żeby nie szaleć z miłości, chodzi o to, żeby nie stać się zakładnikiem sztandaru "za wolność naszą i waszą". Umówmy się, żadna laska nie zwiąże się z gościem, który
przynudza, ma tępe poczucie humoru i jeszcze jest obciachowy. No chyba,
że.
No chyba, że uruchamia cały wodospad umysłowego upośledzenia
nazwanego na potrzeby wzajemnego szacunku "wyparciem". Moje mechanizmy
obronne też się mają dobrze. Kiedyś wymyśliłam, że doskonałym pretekstem zbliżenia się do chłopca, który mnie nie chce i z którym na dodatek nie mam kompletnie o czym rozmawiać, jest pranie. Udawałam, a może faktycznie nie miałam pralki. Przychodziłam do niego prać koszulki. Tak. To zmieniło wiele w kwestii jego zaangażowania. Nie sądziłam, że można stać się przezroczystą.
A potem tylko trwa nieustanna licytacja, ile jesteśmy w stanie poświęcić (i dlaczego czyni nas to bardziej wartościowymi ludźmi):
A potem tylko trwa nieustanna licytacja, ile jesteśmy w stanie poświęcić (i dlaczego czyni nas to bardziej wartościowymi ludźmi):
Tak,
wprawdzie pieprzy od rzeczy i czasami mnie popchnie, ale czuję się z nim bezpiecznie.
Nie, nie ma pracy od kilku lat, szuka, widziałam. Na razie wystarcza nam moja. Nigdy nie byłam rozrzutna.
Samotność
jest straszna, po co się mam męczyć w pojedynkę skoro mogę w dwójkę.
Właściwie wcale jej nie lubię, jej przyjaciółek i matki też, ale znów znosić te graty z trzeciego piętra...?
Właściwie wcale jej nie lubię, jej przyjaciółek i matki też, ale znów znosić te graty z trzeciego piętra...?
Ponieważ no chyba, że dotyka nie tylko
dziewcząt. Wprawdzie model poświęcania się dla wiedźmy jest znacznie rzadziej
społecznie legitymizowany - chociaż książka "Dlaczego mężczyźni kochają
jędze" narobiła sporo szkód w mózgach i siusiakach. Wraca to nieustannie przyczynia się do wzrostu patologii
związkowej, kiedy już nie można być zwyczajnie sympatycznym i serdecznym, tylko trzeba uprawiać rozgrzewającą do
czerwoności grę pt. "sram na Ciebie, sram, dzięki temu dłużej przy tym
wytrwam (y)".
Tylu fajnych chłopaków trzyma się
dziewuch, których inteligencja emocjonalna jest bliska inteligencji stołu do
ping-ponga, ale w rzeczywistości "to wrażliwa dziewczyna, uwierz mi".
W rzeczywistości wirtualnej
waszego związku z pewnością. Słuchasz tych kocopołów, żeby pod koniec się dowiedzieć,
że "w zasadzie jej nie zdradzam, całuję się od czasu do czasu z laskami z
tindera". Wyrozumiale kiwam głową, spijam słodziutką herbatę hibiskusową,
pisząc jednocześnie do dziewczyny, która się w nim podkochuje, żeby
zainteresowała się raczej moim bratem.
Komentarze
Prześlij komentarz