Pokaż mi swoich rodziców

Nie mógł nic poradzić na to, że jego rodzice dziecinnieli. Zmniejszali się w jego oczach z każdym dniem, jeszcze rok i zamieszkają w Szuflandii.

Siedząc z nimi i ch znajomymi przy jednym stole, grzebał w talerzu, mieszając bezwiednie gruszkę z kaszą gryczaną. Niekończące się żarty okołocipkowe, okołoodbytnicze ("lupy w dupy") i przebijanie sobie piąteczek przy napomknięciu o nocnym spółkowaniu.

fot. Viktor Kolář  Rodzicom nigdy dość patrzenia na dzieci
Obraz ojca jako statecznej, zrównoważonej osoby rozbił się już w okolicach pierwszych nocnych polucji, kiedy to papa wziął go na bok i wsadził do kieszeni zamiast prezerwatyw pendrive'a z azjatyckimi pornolami. Siusiaki takie jak w innych częściach świata (Sebix jeździł po Europie na zawody zapaśnicze, to wie), ale dziewuchy piszczą inaczej, no i tempo mają zawrotne.
Pendrive zaczął krążyć po klasie, była nawet próba puszczenia filmów na szkolnej akademii, co skuteczne spacyfikował nauczyciel Wos-u znający te produkcje aż zanadto. Brat nie przyjechał na urodziny starego, wymigał się chorobą dziecka partnerki. Sebix zszedł więc, wyciągnąwszy peta z kurtki mamy, zajarać sam na dwór. Przez okno widział jak rodzice zdejmują górę i z brzuchami na wierzchu skaczą po kanapach tańcząc taniec - ocieraniec.  Wszedł na messengera, kumpel wysłał mu cycki nauczycielki, którymi się podzieliła, wierząc w dyskrecję na tinderze. Chciał wracać do siebie, ale przekimał się na swojej starej wersalce, oglądał ściany pomalowane na soczysto zielono (wcześniej były jasnoniebieskie, bo kupili tylko jeden tani pigment na 10 l farby)   i jakoś mu się tak zachciało strasznie ryczeć.

Jak matka nie radziła sobie z namiętnością ojca do jednorękich bandytów, która, nieodwzajemniona, pchnęła go do próby sprzedania ich auta w sekrecie, to przychodziła do syna i wtulała mu się w ramię.  Właściwie z rozpaczy uwieszała się na nim, a potem gładko wymuszała wspólne spędzanie czasu. Sebix proponował głównie rozrywki gastronomiczne: falafle podobno prosto z Berlina, gofry maźnięte jakimś brzoskwiniopodobnym smarem. Niewiele rozmawiali, bo przez ostatnie lata zapomnieli aktualizować informacji o sobie. Jednak okazuje się, że wsparcie przebiega jakimś innym kanałem, że "nie musimy być blisko, żeby się pocieszyć". Ojciec poszedł na terapię odwykową dopiero 3 lata później, co wpłynęło znacznie na tuszę Sebixa. Te ładniejsze koleżanki już nie rozpoznawały "tego wariata" w tej okrągłej buźce.

Jak wpadł mu do oka ocet z ogórków dodanych do zapiekanki z placu Wolności, którą pożerał wspólnie z rodzicielką, to znów się spłakał, a matka myślała, że to ze wzruszenia i chyba miała mimo wszystko rację.

Komentarze