Kinder, Küche, Kirche

Patrzy mi się w oczy i pyta: Żydówka? Romka? Ojciec Bułgar a matka z Podkarpacia? Z Białorusi? To chyba sprowadzałaś kury. Obca jakaś ta twarz taka. Daj dotknę - miękka, w dłoniach się układa. Pokaż te oczy - kreski krzywe, ale reszta symetryczna. Pachniesz wsią albo biednym przedmieściem. Kto ty jesteś? Czym twa...?
Jeżeli skądś pochodzę, to z kuchni. Mamie odeszły tam wody płodowe, tam kochanka taty wybiła nam wszystkie szyby zimą, w kuchni Anki spędzałam lekcje geografii, matematyki; w kuchni obmyślaliśmy plany na życie, paląc fajki po 7,5 zł jeszcze wtedy za paczkę. W kuchni rąbnął mnie piorun miłości i dopadł egzystencjalny ścisk w brzuchu. Tam połykam lękowe gule, tam kłócę się z frajerami. Kto ma drewno przynieść na opał? Zegar wybija godzinę pierwszą w nocy.


Zabawa trwa w najlepsze! Ziemia obiecana, reż. A. Wajda
Dziś też siedzimy w kuchni, bo okazuje się, że to nasze naturalne miejsce pobytu. Próbowaliśmy leżeć krzyżem na podłodze w salonie, ale jakoś niewygodnie, w pokoju dziecięcym spijaliśmy nalewki, ale też nie szło. Opieramy się o blat i słuchamy historii, strasząc się nawzajem, że ta podskórna agresja, ta kurwa kryjąca się między słowami, gestami, garnkami; wściekłość w końcu wypłynie na wierzch w postaci fizycznej przemocy. Brat bratową ciach, sąsiad sklepikarza trach, a kolorowych do studni. No i w tej kuchni stawiamy sobie radio, bo kable od telewizora za krótkie. Dowiadujemy się, w rocznicę kryształowej nocy, mając kapcia w ustach po przepalonej nocy, że teraz najpopularniejszym stosunkiem liczb jest 280 do 215. Przełykamy ślinę, niektórzy płaczą jak jacyś naiwni filomaci.

- Dobra, nie histeryzuj. Ostatecznie światem rządzą korporacje i chuja zrobi.
- Hm. Ostatnio jak mieliśmy nie histeryzować to po dwóch miesiącach staliśmy jak te dekle z wieszakami w łapie na Piotrkowskiej.
- Nigdy nie byłam w Ameryce
- To już nie pojedziesz.

Komentarze