Przetwory

 Wczesnojesienna plaża dla nudystów czyli pusta. Dziewczyna się kąpie. Sutki na sztorc. Wychodzi, wyciera się, piasek między palcami. W oddali widzi zbliżający się punkt, który zaczyna przypominać brodatego mężczyznę. Dziewczyna czytała ostatnio książkę, która doprowadzała ją do kurwicy, ponieważ główna bohaterka była tak pretensjonalna, że bolały trzewia. Bohaterka machała obcym ludziom na plaży. Dziewczyna pchnięta poczuciem pretensji zrobiła to samo. Niech się dzieje co chce. Podbiegł nagi brodacz. Najpierw spojrzenie na nogi i pachwiny a potem w oczy i tu przykra niespodzianka. Szaleństwo w oczach mówiło jednoznacznie, że spotkała stukniętego Piętaszka na odludziu. Krótka wymiana zdań i chciała już wracać na klif , gdzie namiot i baza. Piętaszek żegna się, ale w ostatnim momencie pyta, czy dziewczyna nie zrobi mu zdjęć. Podniecony biegnie kilometr do swojego parawanu i wraca z aparatem - małpką na kliszę. Piętaszek pręży się z fujarką, a dziewczyna jak gdyby nigdy nic robi mu zdjęcia, starając się ustawić poprawny kadr. Przy drugim zdjęciu dziewczynę dopada na dobre absurd i ucieka, nie wiedząc, dlaczego decyzja przyszła tak późno.

Weronika Trojanowska, Mali rozbitkowie
Sytuacja sadownicza: idą kolejne śliwki, marzenia o soczystych jabłkach, wspominki zrywanych malin z krzaka, za chwilę przyjdzie czas dyni i już w ogóle utoniemy w baniach. Patrzymy sobie wszyscy w oczy, ktoś komuś, że jego czas (w życiu) brzoskwiń już minął. Śmiechy, bo żarty grubo ciosane, choć przecież właściwie uderzają w sedno. Wąsacz bierze swój wąs w rękę i zawija do nieprzytomności, bo przypomina sobie, że zostawił w domu dziecko i dziewczynę.

Stoimy przy barze nocą i kminimy, czy na niektóre rzeczy nie jest za późno, czy na serio niektóre brzoskwinie już są dla nas przebrzmiałe? I nie rzecz w tym, czy coś wypada, na co mamy odwagę, na co starcza nam wstydu, a co już nam totalnie obojętnieje. Po prostu do niektórych spraw nie da się wrócić z takiej formie, żeby przynosiły one choć połowiczne zadowolenie. Gorzej jak pojawia się politowanie dla samego siebie, bo wtedy to już zbrodnia.
Z niektórymi osobami już jest za późno rozmawiać, a co dopiero wyjść na miasto, posiedzieć z lodami naprzeciwko grand hotelu, choć wcześniej późno było dopiero o 7 rano.  Kolega z Bałut twierdzi, że dla niego jest już za późno na wiązanie się z wariatkami. O, naprawdę? - chciałoby się rzec. Rodzicielka zawsze chciała się nauczyć jeździć na nartach, ale od dwudziestu lat jest już za późno, aż w końcu zwyrodnienie stawu biodrowego uczyniło sprawę nie - anachroniczną, a niemożliwą.
Za późno na kolejne studia, budzenie się pijanym u znajomych na materacu, macanie się z małolatami, jedzenie tostów na noc. Jednak wciąż za wcześnie by wziąć kredyt, wyjeżdżać do Egiptu na all inclusive i oddać swoje piersi dzieciakom i mężowi. Stan zawieszenia przeciąga się tak długo, że idąc do rodziców na obiad przeżywa się niekończąca się tyradę oczekiwań, żeby wreszcie te wycieczki, stypendia, kolejne szanse zamieniły się w coś poważnego. Nawet ojcowie już, co kiedyś przyklaskiwali swawolom i podawali kanapki z duża ilością warzyw weekendami, dziś proszą, żeby dbać o środki na koncie. Te braki - raki toczące się w ciałach ojców z wózkami,  rak powagi i ten jednoczesny brak dziecinady tworzy impas, który prowadzi do gombrowiczowskiego "będzie gdy zachce się mnie albo i nie zachce."

Ale potem płynie utwór "Świerszcze" Świetlików i znów się bardzo jednak chce, bo wraca to, co czyste i pierwsze.

Komentarze