Wbity kieł


Od tych historii bolą już zęby. Gdyby tak wyrwać całe uzębienie i świecić dziąsłami, wysłuchując tych wszystkich bzdur. 
Joanna Malinowska, Boli (trzeba isć do MS1 póki czas)
Filcem okryty potrzebował docisku. Tak życiowo. Niedowrażliwiec. Jak ściskał, to zostawiał po sobie krwiaki. Chodząc po świecie, zawsze był tam, gdzie go trochę uwierało. Świadom lub nie pakował się w sytuacje dziwaczne, wymagające sporego samozaparcia albo zupełnej obojętności w obliczu kataklizmu. Wypracował sobie taką strategię, która gwarantowała mu, że co miesiąc grzązł w błocie. Tercet egzotyczny na własne życzenie. Kładł uszy po sobie i hyc! nie ma Mikołaja, bo tak nazwali go koledzy taty, gdy palcem gmerali w brodach. Metoda polegała na samotnym staniu przy fikusie na domówkach u dalekich znajomych. Wiedział, że prędzej czy później ktoś z litości do niego zagada, doleje płyny do szklanki, a następnie pozna ze swoją żoną i zaprosi na sobotni obiad. Mikołaj jako mistrz small talku obracał tematami, strzelał cięte riposty i śmiał, śmiał się do rozpuku z żartów przyszłego pracodawcy. Jakimś trafem bowiem budził zaufanie jak farmaceutka u cukrzyka i po kilku miesiącach na terminie u kolegi lądował. Z wykształcenia był czymś pomiędzy marketingowcem, technologiem żywienia a własną ciotką czyli księgowym, zawsze więc znajdzie się miejsce w firmie na takie chimery w ludzkiej skórze. A potem to już klasycznie. Wchodził. Rozbijał małżeństwo na życzenie obu stron. Wychodził, zabierając z firmy jakieś wartościowe treści i znów stał pod fikusem, czasami w innym mieście, czasami w tym samym; Perpetum mobile. Nierozsądnie oczekiwać o tej historii jakiegoś morału, aktu historycznej sprawiedliwości. Mikołaj ma się dobrze, urodziła mu się nawet córka, która pewnie uzna w liceum, że jest tak samo śliski jak jej koledzy. Córka poczuje ukucie w sercu, że ojciec obmierzły jej się wydaje. Matka jeszcze na domiar złego z nim sypia, załatwiając sobie -bóg wie jaką- potrzebę bezpieczeństwa. Przez co córka na zawsze straci węch, więc dobry związek będzie śmierdział tak samo, jak zupełnie utopiony. Wróćmy do Mikołaja. Jednak nie jest tak dobrze. Stracił ostatnio pracę, bo nie zauważył zabezpieczeń w komputerze, kopiując dane. Przyfrajerzył, ale to pierwszy raz od wielu lat, wszystko wpisane do księgi zysków i strat. Bilansuje się. Coś się zmienia. Na horyzoncie miga już kolejny wakat. Ktoś, taki jak Rysio z "Wiecznych pretensji" Królikiewicza pomyślał sobie, że Mikołaj z tymi swoimi brudnymi rękami, będzie świetnie nadawał się na niewolnika. Zanim Mikołaj dotrze do żony Rysia, to będzie już mył podłogę w zakładach mięsnych, a zanim da nogę, to ją złamie. Mikołaj traci orientację, zastanawia się, w którym momencie jego przestało być na wierzchu. Pragnie przygotować zamach na swojego prześladowcę, ale zawiesza mu się komputer.

Komentarze