odgłosy zadowolenia
Ucho
swędzi, a jadę na rowerze po ruchliwej ulicy, chyba tuż obok
starej wytwórni na Łąkowej, czekam tylko aż w końcu podrapię
się na jakimś ruchliwym skrzyżowaniu. Już jadę godzinę, a tu
żadnych świateł.
Nic
głupszego się śnić nie może, chociaż owszem może – rok temu
zjadały mnie gołębie na trawniku.
Bób
w ustach rozgrywam bardzo starannie, aby żadna łupina nie weszła
między zęby. Potem całość uzębienia zalewam zieloną herbatą.
Gdy akurat z nikim nie rozmawiam, co właściwie zdarza się rzadziej
niż niż wizyty w zoo, to zaczynam skupiać się na swoich
wnętrznościach. Jakże obleśna to wycieczka, ale wyobrażam sobie,
że moimi przewodnikami są krwinki z Było sobie życie i z
miejsca poziom artystyczny imprezy wzrasta. Tak się taplałam w
kwasie żołądkowym, kiedy dostałam wiadomość SMS: Dzień dobry,
zapraszamy panie do pracy w sklepie wędliniarskim, na dłużej,
umowa zlecenie, ul.Jakaśtam, 1300 zł netto, bla bla...
Natychmiast
wróciłam z wycieczki, chcąc dzwonić do przyszłej szefowej! Z
samego rana sprzedawałabym łopatki i antrykoty (elektryzujące
słowo), a wieczorem w biurze zapełniałabym moją bazę danych
kolejnymi zamówieniami śrubek i gumofilców. To jest myśl. 3 350
zł na rękę za 16 godzin pracy dziennie. Już nie mówiąc o
licznych profitach tj. dodatek mięsny czyli kosz wędlin z
poprzedniego tygodnia. Nasza lodówka zapełniłaby się po brzegi,
wreszcie nie miałabym problemów z żelazem, a mama Blake'a nie
narzekałaby, że nic nie jemy! No i te nocne skoki na kiełbasę,
poranki z kaszanką i indycze popołudnia. Jest sens.
Jednak
łatwo szydzić, gdy granica wyzysku przesunęła się trochę w
prawo. Być może nade mną ktoś teraz się lituje, że moja pensja
niska śmiesznie, że nie dość, że w mieście, w którym piasek
się w płucach osadza mieszkam, to jeszcze, że w matrasie
jedną książkę kupię, w zarze
dwie podkoszulki, w almie
te najtańsze oliwki i pomidory suszone, ale chociaż wystarczy mi na
bilet w obie strony do Wiednia, gdzie zajadać się będę wykwintnym
puddingiem z espresso w Lidl Café.
W takich warunkach trudno być oburzonym. To oczywiste, że lubię
to, co choć trochę kojarzy mi się z przyjemnością.
A
teraz przerwa na kulturę:
Gdy
ojciec odzian w łachmany
Dziecko
go nie zna w ogóle
Lecz
kiedy trzos ma wypchany
Kocha
go szczerze i czule
Fortuna,
ta dziwka wredna
Z
biedakiem się nie pojedna
(Nie
moje, to Shakspeare, Król Lear, tł. Stanisław Barańczak)
Zanim
przyjdzie rewolucja, nacieszmy się małą stabilizacją.
Walka z system jest żmudna. Carravagio, Dawid i Goliat |
Ale,
ale! Jeśli czytasz mnie Moja Niedoszła Szefowo, Mój Niedoszły
Szefie, wiedz, że mam Cię na oku i jeśli źle te Panie
potraktujesz, co do pracy przyjdą, bo a po uczciwie przepracowanych
miesiącach dwóch nie dasz im umowy o pracę, to wiedz, że do
żołądków wchodzę, do jelit przenikam i trująca treść
przenoszę.
Komentarze
Prześlij komentarz