człowieki i ich piękne psy

Nic nie możemy poradzić na to, że nasi rodzice dziecinnieją i słoneczko dla nich nie tyle co zachodzi, co oddala się znacznie od wschodu. Proces nieodwracalny. To nie jesień, żadna odnowa czasu nie nastąpi, wszystko toczy się boleśnie linearnie wzdłuż ścieżyny wybroczonej przez kombajn sąsiada. Metody wypada zmienić. Teraz już nie z mordą czy pretensją. Inaczej. Delikatniej. Trzeba ich wziąć za rączkę, rzucić im piłeczkę  i po pupciach klepać. Taki czas. Jesteśmy już tak związani ze swoim życiem, że nie pozwalamy buciorami mateczkom i ojczulkom obejścia nam zaświniać, za to sami chętnie im klocki posprzątamy i na kolonie wyślemy, gdy potrzeba taka.

Stajemy się rodzicami, zanim przestaniemy brać tabletki. Fajnie, nigdzie o tym nie pisali.

 Drugą stroną tego medalu z aluminium jest upadek ostatnich resztek autorytetu (jeśli wcześniej w ogóle istniał) i ta cała dojrzałość/dorosłość zaczyna się jawić jako taki kit do uszczelniania okien, które właściwie już prawie wypadają. Odrzućmy metafory i nie traćmy nadziei! Kiedy rodzic dostatecznie swoją głupotą w oczach dorosłego dziecka się pogrąży i właściwie okazuje się, że on chłystek taki jak syn czy córka, to wtedy zaczyna się rozmowa - normalna, taka bez pozy, na którą dziecko czekało lat dwadzieścia. Rodzic schodzi z cokołu i zaczyna dłubać w nosie. Po prostu. I już nie pieprzy trzy po trzy.

Czekając na zbawienie albo lepszy swiat
Doskonały świat, reż. Clint Eastwood
Tymczasem nadszedł kolejnej przeprowadzki, tym razem osiedlamy się w Central Parku, licząc na częste odwiedziny wszystkich bliskich naszemu sercu. Miejsca jest dużo, więc śpijcie z nami, jedzcie z nami, czytajcie, lepcie garnki, wymyślajcie kampanie reklamowe, piszcie doktoraty, kręćcie filmy, grajcie w makao, kąpcie się do woli, róbcie siku; tylko nie przynoście kotów ze sobą ani gołębi. Okna plastikowe, pralka, lodówka, piec akumulacyjny; możliwość podłączenia kablówki. Blisko tramwaj, żabka, przychodnia, punkty gastronomiczne.


Komentarze