gęsia skórka
Odkąd brzydniejemy brzydzimy się swoimi ciałami z każdym dniem bardziej, co nie oznacza wcale obrad klubu smutasów.
Nikt nie uchroni mnie w moim mieście przed przedwczesną śmiercią, liczby nie kłamią, tu żyje się krócej, ale może za to umiera się częściej we śnie.
W "Kronosie" Gombro wciąż biadoli o swoich syfilisach i egzemach na głowie; drapał się pewnie tak mocno, że zamiast włosów miał strupy. Coś go cały czas bolało, przechodził na diety, rzucał fajki i jakoś nie mógł się pogodzić z tym, że ta jego młodość osławiona jest gówno warta, bo trwa tyle co kawałek Sigur Ros w letnie popołudnia. Jakkolwiek by komukolwiek nie ułożyło, to zawsze będzie bilans ujemny.
Nie ma co jednak zadzierać nosa, nasze ciała rozpadają powoli, acz znacząco. Przypominają o sobie, jak nudni kochankowie, którym wciąż za mało seksu i uwagi.
Tęczowy music box ma teraz pokraczna postać, na stół wnosimy:
uczulenia
zajady
tłuste brzuchy
wrzody
migreny
nerwicę co się na kręgosłup rzuciła
marskość wątroby
nadżerki
polipy
stomię
Jakoś ciągniemy tę nierówną walkę, więc zwykle jest 2:1 nie dla nas. Chodzimy po lekarzach, żeby powiedzieli, co jest z nami nie tak, bo przecież wszystko wskazuje na przynajmniej raka. Dlatego w ruch idą tomografy, stetoskopy, rentgeny, ultrasonografy i igły. Najgorzej być zdrowym, nie mieć żadnego większego powodu, żeby pocierpieć, tylko cierpieć bez powodu. Brak diagnozy prowadzi do kolejnej niekonkretnej choroby.
Gorliwie jeździmy na rowerze, oglądamy w serialu biegających po NY, nie jemy przed snem majonezu, jakby to miało przedłużyć nam życie. Nie mamy wpływu na to, ile żyjemy. Wszystko już jest zapisane i to nie u boga, tylko w poskręcanych tasiemkach. To jest szok, jakiś nierozgałęziony biopolimer sprawuje władzę, dzierżąc w łapie genetixinfo. Oczywiście nie ma tu miejsca na przeznaczenie, to raczej dojmująca nieuchronność rzeczy, która pozwala z radością sięgnąć po papierosa, po którym mam migreny.
Najgorzej maja jednak Ci, którzy już przestali wierzyć w duszę, ponieważ uświadamiają sobie, że ten gumofilc na kościach to oni i że ucieczka do świata idei, to raczej nie w tej grze. O nieśmiertelności można więc zapomnieć, lepiej po prostu w ogóle o niej sobie nie przypominać.
Martwisz się o ciało, higienę, zapachy, a potem słyszysz, ze ktoś zamiast się myć, woli otworzyć okno. To w zasadzie przynosi egzystencjalny spokój. Albo zupełnie nie.
Nikt nie uchroni mnie w moim mieście przed przedwczesną śmiercią, liczby nie kłamią, tu żyje się krócej, ale może za to umiera się częściej we śnie.
Przyszedł czas na niesmiertelność! Pi, D. Aronofsky |
W "Kronosie" Gombro wciąż biadoli o swoich syfilisach i egzemach na głowie; drapał się pewnie tak mocno, że zamiast włosów miał strupy. Coś go cały czas bolało, przechodził na diety, rzucał fajki i jakoś nie mógł się pogodzić z tym, że ta jego młodość osławiona jest gówno warta, bo trwa tyle co kawałek Sigur Ros w letnie popołudnia. Jakkolwiek by komukolwiek nie ułożyło, to zawsze będzie bilans ujemny.
Nie ma co jednak zadzierać nosa, nasze ciała rozpadają powoli, acz znacząco. Przypominają o sobie, jak nudni kochankowie, którym wciąż za mało seksu i uwagi.
Tęczowy music box ma teraz pokraczna postać, na stół wnosimy:
uczulenia
zajady
tłuste brzuchy
wrzody
migreny
nerwicę co się na kręgosłup rzuciła
marskość wątroby
nadżerki
polipy
stomię
Jakoś ciągniemy tę nierówną walkę, więc zwykle jest 2:1 nie dla nas. Chodzimy po lekarzach, żeby powiedzieli, co jest z nami nie tak, bo przecież wszystko wskazuje na przynajmniej raka. Dlatego w ruch idą tomografy, stetoskopy, rentgeny, ultrasonografy i igły. Najgorzej być zdrowym, nie mieć żadnego większego powodu, żeby pocierpieć, tylko cierpieć bez powodu. Brak diagnozy prowadzi do kolejnej niekonkretnej choroby.
Gorliwie jeździmy na rowerze, oglądamy w serialu biegających po NY, nie jemy przed snem majonezu, jakby to miało przedłużyć nam życie. Nie mamy wpływu na to, ile żyjemy. Wszystko już jest zapisane i to nie u boga, tylko w poskręcanych tasiemkach. To jest szok, jakiś nierozgałęziony biopolimer sprawuje władzę, dzierżąc w łapie genetixinfo. Oczywiście nie ma tu miejsca na przeznaczenie, to raczej dojmująca nieuchronność rzeczy, która pozwala z radością sięgnąć po papierosa, po którym mam migreny.
Najgorzej maja jednak Ci, którzy już przestali wierzyć w duszę, ponieważ uświadamiają sobie, że ten gumofilc na kościach to oni i że ucieczka do świata idei, to raczej nie w tej grze. O nieśmiertelności można więc zapomnieć, lepiej po prostu w ogóle o niej sobie nie przypominać.
Martwisz się o ciało, higienę, zapachy, a potem słyszysz, ze ktoś zamiast się myć, woli otworzyć okno. To w zasadzie przynosi egzystencjalny spokój. Albo zupełnie nie.
Komentarze
Prześlij komentarz