nie patrz na mnie z politowaniem
Nigdy nie wiesz, jaką przyjmujesz postać w oczach drugiej osoby. Masz pewne podejrzenia, twoje wieloletnie współistnienie z małpami i ludźmi nie idzie na marne. Stoisz przed kimś i coś mówisz, ale cokolwiek nie powiesz, to w głowie tej osoby siedzisz w klatce i jesz banana. Im dłużej mówisz, tym dłużej jesz banana. Jednym słowem - ktoś już cię ocenił. Są też odwrotne, dużo gorsze sytuacje, kiedy bez względu na to co zrobisz, podrapiesz się, włożysz rękę w słoik będzie to uznane za bez mała wspaniałe. Krąg pochlebców utwierdzi cię w przekonaniu, że ciu ciu super super, ładna, ładna, piękna, bystra taka, słuchać chcemy jej bez przerwy! Drwią, ale brną dalej, jakiś sadyzm towarzyski. I w takich sytuacjach rodzi się we mnie głęboka potrzeba mówienia o kupie, dłubaniu w nosie i Justynie Steczkowskiej, że jestem bliżej ziemi niż im się wszystkim wydaje. Wtedy też przypominam sobie sytuacje wywołujące we mnie głęboki wstyd: stoję przed maską samochodu na egzaminie i jąkam się, opowiadając o oleju silnikowym czy poziomie płynu do spryskiwaczy, a na sam koniec wybucham nerwowym śmiechem. Pan egzaminator patrzy z politowaniem i każe zrobić rękaw, który ostatecznie pieprzę na całej linii, wjeżdżając w pachołek.
Aleksy i Dagne zaprosili mnie i Blake'a na parapet. Bardzo się ucieszyłam, tak. Wyszło jednak na to, że się nie dogadaliśmy. Aleksy spotkał na ulicy Kate i chwalił się, że będzie się działo, że będzie, że hej. Gdy słyszę parapet widzę ludzi z piwem w ręku stojących to tu, to tam, wypchaną po brzegi kuchnię, rozmowy z papierosami na balkonie lub w oknie i co najmniej The Kings of Leon w tle. Muzyka się zgadzała. Spóźniliśmy się godzinę, a właściwie przyszliśmy godzinę od momentu rozpoczęcia Nie dawałam znać, bo kogo to obchodzi, przecież wiadomo, że powoli się schodzimy. Kleks. W windzie Aleksy mówi, że oprócz nas jest jeszcze jedna para. U u u, czyli że uroczysta kolacja. Wchodzimy tłumaczymy się złej już na nas Dagne, że ha ha inaczej to sobie wyobrażaliśmy, że ha ha tacy jesteśmy... W oczach Dagne byliśmy już przegrani na wstępie, zjedliśmy tak kapitalny makaron w ciszy. Na szczęście nasze małpiostwo malało z każda godziną rozmów, ale wiem, to pewne, nie zniknęło zupełnie. Kto zamałpi raz, ten wiadomo. Na szczęście wino koi małpy i oglądających małpy.
Na szczęście przypadkiem wpadła mi dziś przed oczy Annie Hall i w drodze do wielkiego miasta przypomniałam sobie, oglądając aktorską popisówę Diane Keaton, że imbecylizm towarzyski nie jest jednoznacznie żałosny.
Tymczasem czapki coraz to mniej nam są niezbędne na głowie.
Jak dobrze byłoby zawsze spotykać się w łóżku i tak śmiać się z tego co głupie i zupełnie absurdalne. (Annie Hall, 1977) |
Na szczęście przypadkiem wpadła mi dziś przed oczy Annie Hall i w drodze do wielkiego miasta przypomniałam sobie, oglądając aktorską popisówę Diane Keaton, że imbecylizm towarzyski nie jest jednoznacznie żałosny.
Tymczasem czapki coraz to mniej nam są niezbędne na głowie.
Komentarze
Prześlij komentarz