skoro tak, to jedziemy do Berlina

A teraz przyszedł czas, żeby przybliżyć kilka sylwetek tych, którzy wokół mnie bliżej lub dalej.

Laitmotivem tych wszystkich słodkich narracji będzie plus i minus. Kunderze zdarzyło się napisać Nieśmiertelność, tam historia dwóch sióstr. Agnes, która sobie odejmuje i Laura, która dodaje sobie co rusz, co chwila. O co w tym chodzi, wyjaśni się za chwilę.

Mamy na przykład takiego Kenny'ego. Kenny jest wszędzie i będzie wszędzie. każdy go ma w znajomych na fejsie albo będzie miał. Jeśli ktoś oglądał Rushmore, to pamiętając głównego bohatera, znamy poniekąd Kenny'ego. Robi dużo.  Kenny jako człowiek wszechstronny lubi się napieprzyć i lubi mówić o tym, że się napierdoli w tym tygodniu ze dwa razy. Jego mantra to wixa. Gdy zamykam oczy, to widzę Kenny'ego jak na imprezie z tłustymi raperami wciąga śnieg z pośladków uroczej Sissy albo innej Kim. Jeśli wixa, to muzyka. Kenny uwielbia deklarować miłość do złej muzyki. Kenny zagarnął wixę dla siebie, to jego słodkie dziecko, kiedy go nie ma na imprezie, to znaczy, że nie była wystarczająco fajna. Dużo i głośno, dużo i głośno.

Kate kocha arbuzy, nie chodź więc do tesco latem bez niej. Kate za zespół jej życia uznała Sonic Youth. Kate ewangelizuje innych, proponując seans "Zagubionych". Kate nie przeżyje konstruktywnie dnia bez fajek i coca coli. Kate zna się na modzie i nigdy nie wybiera złych butów, nawet tych ryzykownych estetycznie. Gdy zakłada legginsy, to zakłada bardziej. Wiązanie włosów w kitkę w jej rękach zyskuje na wartości.  Kate robi najlepszą zupę rzodkiewkową. Kate chodzi do zakładu stolarskiego, więc fornir jest ostatnio jej najlepszym przyjacielem. Kate ma kota, na szczęście nie są jednym. Kate jest bardzo.

Dodajemy sobie dziesięć punktów do przygody!


Elza jest przeciwieństwem Kenny'ego i Kate, ona przeprasza że żyje i właściwie chce zniknąć, więc nie przysposabia sobie niczego. Siedzi w kulturalnych śmieciach, ale z żadnym nie utożsamia się. Wszystko płynie. Nie pozwala się z niczym kojarzyć, rzadko uświadczysz z jej ust: ukochane, ulubione, moje, moje! Odejmuje sobie tym bardziej, im bardziej ktoś każe się określać. Mówi cicho, pali niepostrzeżenie, piję ukradkiem. Pijana też jest jakoś tak nieśmiało. Jej atrybutem jest przezroczystość. Nawet jakby była   na pierwszych stronach gazet, jadła suszone pomidory z wyciągniętymi do góry nogami, wytatuowała sobie znak Bauhausu na piersi, broniąc jednocześnie habilitacji, to i tak by ją to nie definiowało. Elza jest mało.

Edward powiedział mi ostatnio, że jest uzależniony od narracji, czy to w kinie, czy w serialu. Żyć losem Króla czy Django ma sens. Kiedy się widziało to na co się tak długo czekało, to zaczyna się żałować, że ta historia jest już za tobą. Edward więc przygarnął do siebie melancholię.

Nie w ciszy, czy w krzyku więc tkwi sedno sprawy, może w jakimś geście. Nie wiem.

Odejmujesz czy dodajesz sobie?

Komentarze