ślepe koty śpiewające jazzowe standardy

Ranek. Słonecznie. Bezwietrznie. Unoszą się opary bezdomności i suto zakrapianych niedawno skończonych imprez. Spokój i bezszum taki.

Dwie pary heteryków. Oni prawdopodobnie piłkarze małomiasteczkowej drużyny, zdradzają ich brzydkie skarpety. One, zapewne świeżo upieczone studentki medycyny albo bankowości albo czegokolwiek. Dziewczyny wiedzą, że gdy człowiek chce się wyrwać w rodzinnej miejscowości, to musi się uczyć. Oni ubrani na sportowo, one jak z hipsterskiego żurnala - kwiaty, torby z babcinej szafy, takie tam. Jak znaleźć wspólny mianownik dla tych klisz?
Robią sobie zdjęcia przy pomniku poety siedzącego na ławce. Żaden miejscowy nie podjąłby się takiej tandetnej turystycznej aktywności. To przekracza dopuszczalne granice obciachu.
W różnych konfiguracjach pstrykają sobie te focie. Najpierw dwie pary, on zawsze kładzie zmęczoną głowę na jej ramieniu, potem dochodzi ktoś z tej drugiej pary, kto akurat nie robi zdjęcia.
Na sam koniec przytulają się dwie hipsterki, robiąc dziubek. Czy o czymkolwiek to świadczy?

W tle spiker z Trójki informuje o bardzo ładnym pijarowym kroku prezydenta, który powiedział TAK dla związków partnerskich. Pierwszy raz poczułam sympatię do tego szlachcica z Krakowskiego Przedmieścia, nawet jeśli tak nie myśli, nawet jeśli tak myśli tylko jego lokaj. Słowo się rzekło - gej i konkubent u płota.

Widziałam szczęście Aleksego. Autentyczne i takie zupełnie bezpretensjonalne. Okna wymienia w pokoju.  Dobrze się dzieje. Dostaje to, co chciał. Byleby nie oszalał.

Ledwo wyrzucisz całą hagiografię do kosza, a już pojawia się nowy święty i  objawienia jego.

Komentarze