nie ma duszy. jest dusza
Płyniesz rzeką spokojną, choć zawaloną drzewami i kontemplujesz przyrodę, no wiesz tak zupełnie niewinnie. Porażająca pięknem puszcza. Sytuacja jest niecodzienna, bo zachwyt nad betonem wszedł w krew. Próbujesz to jakoś umiejscowić, znaleźć dla tego odpowiednią nazwę. Ta mieszczańska głupia analiza zaprowadza cię na manowce - nie wiesz już, czy jesteś bardziej Frodem, czy raczej Indianinem Dorzecza Amazonki, który powinien wziąć łuk i upolować małpę. Z myślenia wybija cię ciało martwego dzika, który potem okazuje się napompowanym bobrem. Obrzydliwość kontra harmonia natury. Ta opozycja wraca ponownie, gdy uwalony w błocie po kolana przesuwasz kajak, ale wtedy wygrywa es muss sein!
Dużo ludzi wokół, jedni szczęśliwi, inni spaleni, jeszcze inni grają w ping-ponga, a to już zupełnie inny stan świadomości. Jest spokój, masz wybór. Możesz przegrać w scrabble, skomponować utwór na syntezatorze albo palić kolejnego papierosa, zrobić obiad albo otworzyć kolejne piwo. Jeśli nogi się trzęsą, wskoczyć do sauny. Nikt nie powie złego słowa. Nikt nic nie powie, bo inwazyjność to grzech największy człowieka na urlopie. Nie narzucaj siebie drugiemu - palcem grozi stwórca. Nikt więc nie grzeszył zanadto.
Patrzysz na ten wynajęty domek, buchający w kominku ogień i boisz się, że już jesteś po TEJ stronie, że już nie ma odwrotu od wygody i ciepłych kapcioszków. Kładziesz się dla równowagi na trawie i zbijasz kolano. Ogarnia cię obsesja na punkcie (nie) bycia takim jak ci ustawieni ludzie w polóweczkach, z którymi tak bardzo nie masz o czym rozmawiać, no chyba że o polówkach. Ci ludzie, którzy porzucili absurd i zdziwienie na rzecz spokoju i zawsze czystych skarpet. Jeżeli Twoja wolność to tylko wybór pomiędzy byciem nudnym a trochę przykrym, walcz o nią, najlepiej tuż po przebudzeniu.
Pewnego wieczoru wpadła na imprezę najpopularniejsza osoba w kraju, wypiła trochę wódki, zostawiła złe wrażenie i pójdzie. Nie ma bohaterów, są ludzie.
W drodze powrotnej rzygasz nieumytą marchewką, którą Batman kupił w Kauflandzie, a tak poza tym to dużo szczęśliwości, wiele pięknych wspomnień. Niedosyt wrażeń rekompensuje słodka mizeria.
nie tylko w wodzie
Dużo ludzi wokół, jedni szczęśliwi, inni spaleni, jeszcze inni grają w ping-ponga, a to już zupełnie inny stan świadomości. Jest spokój, masz wybór. Możesz przegrać w scrabble, skomponować utwór na syntezatorze albo palić kolejnego papierosa, zrobić obiad albo otworzyć kolejne piwo. Jeśli nogi się trzęsą, wskoczyć do sauny. Nikt nie powie złego słowa. Nikt nic nie powie, bo inwazyjność to grzech największy człowieka na urlopie. Nie narzucaj siebie drugiemu - palcem grozi stwórca. Nikt więc nie grzeszył zanadto.
Patrzysz na ten wynajęty domek, buchający w kominku ogień i boisz się, że już jesteś po TEJ stronie, że już nie ma odwrotu od wygody i ciepłych kapcioszków. Kładziesz się dla równowagi na trawie i zbijasz kolano. Ogarnia cię obsesja na punkcie (nie) bycia takim jak ci ustawieni ludzie w polóweczkach, z którymi tak bardzo nie masz o czym rozmawiać, no chyba że o polówkach. Ci ludzie, którzy porzucili absurd i zdziwienie na rzecz spokoju i zawsze czystych skarpet. Jeżeli Twoja wolność to tylko wybór pomiędzy byciem nudnym a trochę przykrym, walcz o nią, najlepiej tuż po przebudzeniu.
Pewnego wieczoru wpadła na imprezę najpopularniejsza osoba w kraju, wypiła trochę wódki, zostawiła złe wrażenie i pójdzie. Nie ma bohaterów, są ludzie.
W drodze powrotnej rzygasz nieumytą marchewką, którą Batman kupił w Kauflandzie, a tak poza tym to dużo szczęśliwości, wiele pięknych wspomnień. Niedosyt wrażeń rekompensuje słodka mizeria.
nie tylko w wodzie
Komentarze
Prześlij komentarz