wilgoć wszelkich systemów

Po wielu latach traktowania siebie jak człowieka, ktoś zaczął mnie traktować jak obywatelkę.
Jestem w urzędzie skarbowym. System jak zwykle zawodzi i nie doszła moja korekta zeznania podatkowego, co zasadniczo zmieniało moją sytuację finansową. Dostałam bowiem wezwanie do zapłaty zaległego podatku. Pierwszy raz poczułam jak dotykam spoconego, zgrzanego ciała Polski, jak się lepi do mnie i nie daje nadziei na zakończenie romansu. Pierwszy raz poczułam, jak system fiskalny kręci na mnie bata. Na szczęście byłam szybsza i zwinniejsza. Jeden obrót i już to państwo ma mi płacić zwrot.
Najpierw jednak musiałam wystać się w kolejkach, żeby udowodnić, że nie jestem dziadem i nie chowam pieniędzy przed Polską w majtkach, tylko naprawdę zarobiłam śmiesznie mało. Także na czarno.

Przede mną stoi przedsiębiorcza 70-latka w adidasach, która źle wpisała stawkę ubezpieczenia zdrowotnego, bla bla bla bla bla. Z ust urzędniczki płynie potok oficjalnej nowomowy, która doprowadza mnie i lady70 do harakiri kabanosem. Tylko dlatego że jest miła, nie rzucamy w nią zmiętolonym pitem.

Wpadła mi w ręce urocza książeczka, która traktuje o współczesnym okrucieństwie czasu. Tyrania chwili nie pozostawia wątpliwości, że krzywa czasu osiągnęła już prawie pion, więc WORD zawsze otwiera się za wolno. Brak czasu mimo że próbujemy go na  każdym kroku zaoszczędzić. No dobra, ale autor w czasie pisania, zapomniał o deszczu. Jestem na odludziu, na przystanek daleko, spadł deszcz, potem przyszła ulewa, następnie potop. Pociąg odjeżdżał za chwil kilka, więc musiałam ruszyć w stronę dworca. Bez parasolki, bez kaloszy, ale w ubraniu. Po drodze mijałam tabuny stojących ludzi - pod marketami, na rynku, pod wiatą, w przejściu podziemnym. Nagle nikt się nie spieszy. Chwilo trwaj, jesteś mokra! Spływa ze mnie odżywka, podkład, balsam, naskórek. Wilgoć staje się immanentną cechą mojej osobowości. Nie ma tu jednak miejsca na podniecenie. Toną mi buty w kałużach. Jeśli się rozkleicie, nie będę wam miała tego za złe!


West Side pokazuje swoją mroczną stronę. Sąsiedzi lubią sobie popić i nawzajem przypierdolić. Poezja pijacka przemawia do mnie tylko pod kołdrą, a nie pod klatką.  Blake się nie boi, ja też próbuję się nie bać. Za to oboje nie trzymamy porządku w dużym pokoju.








April napisała pracę, więc wszystko wraca do życia, a motyle nie boją się siadać blisko.

Komentarze