nie krzyżuj nóg albo żyj in the Gangsta's Paradise
Zimność ogarnęła pierwsze czerwcowe dni. Smutne buzie dzieci widać w każdym oknie. Och, te przeklęte fronty atmosferyczne!
Byłam ostatnio na koncercie Boga, wprawdzie niezbyt się przygotował ze swoim zespołem, była to ewidentna improwizacja, ale poziom wciąż astralny. Bóg jak śpiewa, to mnie to porusza i czuję szczęście.
W West Side prywatka. W nastrojach od szampańskich po depresyjne odmeldowali się: Lena, Malena, Mimi, Wawrzyniec, Spencer, Blake - miał blisko, Debra z ciasteczami w kolorach tęczy, April, Kate, Lebowski, Wawrzyniec, Asiok z Whitem i Nelly.
Dostaliśmy zestaw światełek na choinkę, który świetnie sprawdza się na naszej półtora metrowej roślinie doniczkowej. White Christmas przez cały rok. April ulepiła dla nas z gliny cukiernicę, a Malena z Mimi utopiły biedronki w zielonym żelu i ozdobiły nimi dozownik na mydło.
Nikt nie chodził na czworakach, ale rano zadzwoniła do mnie Malena z zoo, gdzie prowadziła imprezę z okazji dnia dziecka. Zatruła się. Mama z tatą mówili pewnie nie raz, że tabletek uspokajających nie miesza się z wódką, ale po co słuchać starszych, lepiej zwymiotować na widok żyrafy i hipopotama. Rodziców nie należy słuchać z zasady.
Balanga miała dwa punkty zwrotne: kolejne objawienie wróżbity Dawida i zawiązanie się wspólnoty pokoleniowej podczas śpiewania hitów Varius Manx i Coolio. Malena powiedziała, że czasem udaje mi się trafiać w dźwięki. Trzynaście osób zebrało się przed telewizorem i czekało na pozdrowienie anielskie. Wawrzyniec odkąd chodzi o kulach liczy, że w końcu się dodzwoni, a Dawid przetnie jego medyczną klątwę.
Spencer i Blake byli królami parkietu, ale nikt nie rozerwał im koszul, może dlatego że mieli t-shirty.
Ciągle komuś brakowało papierosów i popielniczki, za to brown sugar nienaruszony został w cukiernicy.
Gdy wszyscy wyszli poczułam niebywałą radość ze sprzątania. Debilizm, o który nie posądzałam siebie wcześniej.
Zaczęło świtać, a na TVN 24 leciał dokument o karze śmierci w Chinach. Jutrzenka nadziei.
Byłam ostatnio na koncercie Boga, wprawdzie niezbyt się przygotował ze swoim zespołem, była to ewidentna improwizacja, ale poziom wciąż astralny. Bóg jak śpiewa, to mnie to porusza i czuję szczęście.
W West Side prywatka. W nastrojach od szampańskich po depresyjne odmeldowali się: Lena, Malena, Mimi, Wawrzyniec, Spencer, Blake - miał blisko, Debra z ciasteczami w kolorach tęczy, April, Kate, Lebowski, Wawrzyniec, Asiok z Whitem i Nelly.
Dostaliśmy zestaw światełek na choinkę, który świetnie sprawdza się na naszej półtora metrowej roślinie doniczkowej. White Christmas przez cały rok. April ulepiła dla nas z gliny cukiernicę, a Malena z Mimi utopiły biedronki w zielonym żelu i ozdobiły nimi dozownik na mydło.
Nikt nie chodził na czworakach, ale rano zadzwoniła do mnie Malena z zoo, gdzie prowadziła imprezę z okazji dnia dziecka. Zatruła się. Mama z tatą mówili pewnie nie raz, że tabletek uspokajających nie miesza się z wódką, ale po co słuchać starszych, lepiej zwymiotować na widok żyrafy i hipopotama. Rodziców nie należy słuchać z zasady.
Balanga miała dwa punkty zwrotne: kolejne objawienie wróżbity Dawida i zawiązanie się wspólnoty pokoleniowej podczas śpiewania hitów Varius Manx i Coolio. Malena powiedziała, że czasem udaje mi się trafiać w dźwięki. Trzynaście osób zebrało się przed telewizorem i czekało na pozdrowienie anielskie. Wawrzyniec odkąd chodzi o kulach liczy, że w końcu się dodzwoni, a Dawid przetnie jego medyczną klątwę.
Spencer i Blake byli królami parkietu, ale nikt nie rozerwał im koszul, może dlatego że mieli t-shirty.
Ciągle komuś brakowało papierosów i popielniczki, za to brown sugar nienaruszony został w cukiernicy.
Gdy wszyscy wyszli poczułam niebywałą radość ze sprzątania. Debilizm, o który nie posądzałam siebie wcześniej.
Zaczęło świtać, a na TVN 24 leciał dokument o karze śmierci w Chinach. Jutrzenka nadziei.
Się dziwię, że pamiętasz dokument :)
OdpowiedzUsuń