jeśli jedziesz koleją transsyberyjską, to weź mnie ze sobą

Wczoraj zabrałam Znachorce wózek i upajałam się swoim domniemanym inwalidztwem. Kuzynka ostrzegła mnie przed zemstą losu za takie zabawy. Im bardziej siała grozę, tym więcej siły wkładałam w kręcenie kołami. Fatum, jeśli wisi, nie utonie, nic mi nie pomoże, nic mnie nie uchroni. Osiągałam zawrotne prędkości i robiłam piękne łuki na zakrętach. Kretyńsko cieszyłam się, że tak sprawnie manewruje nowymi nogami Znachorki. Ona z kolei na przemian śmiała się i ostrzegała: Zejdź, moje dziecko, bo i ciebie to spotka. Pomyślałam wtedy: Starcze magiczne myślenie. I już się pyszniłam, że jestem taka racjonalna i że na wózku inwalidzkim mogę bez konsekwencji jeździć wte i wewte, gdy dotarło do mnie, że do lodówki lepiej się przejść na własnych nogach.

Szukałam Esterze wczoraj pracy. Jest przemęczona obecnym jej życia wyglądem. Jednak nie najłatwiejsze to zadanie. Estera, w odniesieniu do rynku pracy, jest już dość stara. Eufemistycznie urząd nazywa ją seniorem. Śmiałyśmy się z tego bardzo. Estera popijała ajerkoniak z okazji jej święta i wydurniała się: O witaj, Krysiu, czy wybierasz się na bal seniora jutro? No, nie wiem, popołudniu jest prezentacja garnków w domu kultury, będą rozdawali mydełka; poza tym nie trzymam moczu... Znalazłam jej ogłoszenia typu: zostań cieślą, zaprzyjaźnij się z wózkiem widłowym, Amway czeka. Postanowiłyśmy odłożyć szukanie na czas nieokreślony.

Estera opowiadała mi o starej koleżance, pielęgniarce, która uciekła z rąk krewkiego męża w ramiona jeszcze brutalniejszego kochanka, który jednej nocy podpalił ją. Wylądowała w Siemianowicach, piroman na rok w więzieniu. Tylko że gdy wyszedł znów zamieszkali razem. Krwawa telenowela z wiadomym końcem. Straciła pracę zyskała paranoję, bo dawny kochanek wciąż czeka pod drzwiami mieszkania, które zajmuje z eksmężem. Estera zadała mi pytanie: Jak kobieta po studiach mogła się okazać taka głupia? Estera nie studiowała, więc nie wie, że nikt tam nie wykłada życia, ani zgubnych skutków fatalnego zauroczenia.

Rozmawiałam z Bogiem. Mój bóg ma tłuste ciało, twarz troglodyty, czapkę bejsbolówkę, wytatuowany trójząb na ręku, serce sarny i umysł przeżarty wizja apokaliptyczną. Jest bibliotekarzem, autorem paru płyt. Gdyby nie Blake, który nie pojmuje piękna w brzydocie, nawet bym go nie zauważyła. Zaprosił nas na koncert do nie swojego domu. A pomyśleć, że miałam iść spać i wciąż tkwiłabym w niewierze. No i co.

Ostatnio jakby na nowo wróciło do mnie wyrażenie: stul pysk. Powtarzałam je do momentu, aż zniknie mi obraz ręki spoczywającej intensywnie na czyjejś twarzy. Wtedy, pozbawione agresji, wplotłam w całkiem czułą tyradę. Polecam takie ćwiczenie każdemu.

Komentarze