dom domowi domem
April wraz ze Spencerem i Lebowskim przeprowadzili się do nowego mieszkania. Odnajdą w nim spokój i białą kuchnię. Cieszy mnie ich mała stabilizacja, wspólne obiady, makarony i brudy za łózkiem.
Jak wnosiliśmy meble, sąsiadka mieszkająca naprzeciwko pogroziła swoim krzywym palcem, że żadnych imprez nie będzie. Sytuacja była o tyle absurdalna, że wydawała się być niewiele starsza od Spencera, albo po prostu stać ją na jad kiełbasiany. W każdym razie Spencer zaproponował w ramach rewanżu, że będzie dziś kochał się szaleńczo i głośno z April, potem w porze wiadomości puści Prodigy, a na koniec zje kanapkę.
Poza tym mają duże okna i panele, rodzina na swoim.
Kate i ja też niebawem opuszczamy naszą Gran Canarię. Kate wraca do domu gipsować i malować ściany. Nie wiem, jak wytrzyma w domu bez palenia. Tymczasem ja zamieszkam z Wawrzyńcem, jeśli dostanie kredyt i Leną. Przyszłość rysuje się w ciepłych barwach.
Pierwsze dni maja mogą jednak okazać się powrotem do bezdomności.
Gdy Blake będzie spijał mleczne koktajle gdzieś w Bristolu i Manchesterze, ja rozpocznę swoją hotelową-motelową egzystencję na walizkach, ruszę w Polskę. Nie muszę wyjeżdżać do Indii, nie muszę odbyć psychoterapii, aby na nowo odnaleźć swoje miejsce. Moimi dobrymi znajomymi staną się kierowcy ciężarówek, tirówki oraz właściciele knajp przy trasie. Będą przezywać mnie Heidi, bo tak uroczo będę kaleczyła niemiecki. Na jakimś dworcu poznam doktora fizyki, który rzucił uniwersytet dla handlowania haszyszem. Namówi mnie na spisanie jego wspomnień, zrezygnuję pewnie po tygodniu. Będę się włóczyć, aż do momentu, gdy pewnego dnia dojdę do wniosku, że tęsknie za czymś perwersyjnie mieszczańskim - oglądaniem telewizji pod kocem, na dodatek dowiem się, że rodzina szuka mnie już od kilkunastu miesięcy, choć przecież wyraźnie podkreślałam, żeby się nie martwili. Pierdolnę wszystkie przygody.
Naprawdę wrócę z tej podróży odmieniona. Będę znała wszystkie odcienie szarości. Naprawdę koniec już tych wygłupów. Nie napiszę żadnych wspomnień dla poszukujących szczęścia gówniarzy.
Jak wnosiliśmy meble, sąsiadka mieszkająca naprzeciwko pogroziła swoim krzywym palcem, że żadnych imprez nie będzie. Sytuacja była o tyle absurdalna, że wydawała się być niewiele starsza od Spencera, albo po prostu stać ją na jad kiełbasiany. W każdym razie Spencer zaproponował w ramach rewanżu, że będzie dziś kochał się szaleńczo i głośno z April, potem w porze wiadomości puści Prodigy, a na koniec zje kanapkę.
Poza tym mają duże okna i panele, rodzina na swoim.
Kate i ja też niebawem opuszczamy naszą Gran Canarię. Kate wraca do domu gipsować i malować ściany. Nie wiem, jak wytrzyma w domu bez palenia. Tymczasem ja zamieszkam z Wawrzyńcem, jeśli dostanie kredyt i Leną. Przyszłość rysuje się w ciepłych barwach.
Pierwsze dni maja mogą jednak okazać się powrotem do bezdomności.
Gdy Blake będzie spijał mleczne koktajle gdzieś w Bristolu i Manchesterze, ja rozpocznę swoją hotelową-motelową egzystencję na walizkach, ruszę w Polskę. Nie muszę wyjeżdżać do Indii, nie muszę odbyć psychoterapii, aby na nowo odnaleźć swoje miejsce. Moimi dobrymi znajomymi staną się kierowcy ciężarówek, tirówki oraz właściciele knajp przy trasie. Będą przezywać mnie Heidi, bo tak uroczo będę kaleczyła niemiecki. Na jakimś dworcu poznam doktora fizyki, który rzucił uniwersytet dla handlowania haszyszem. Namówi mnie na spisanie jego wspomnień, zrezygnuję pewnie po tygodniu. Będę się włóczyć, aż do momentu, gdy pewnego dnia dojdę do wniosku, że tęsknie za czymś perwersyjnie mieszczańskim - oglądaniem telewizji pod kocem, na dodatek dowiem się, że rodzina szuka mnie już od kilkunastu miesięcy, choć przecież wyraźnie podkreślałam, żeby się nie martwili. Pierdolnę wszystkie przygody.
Naprawdę wrócę z tej podróży odmieniona. Będę znała wszystkie odcienie szarości. Naprawdę koniec już tych wygłupów. Nie napiszę żadnych wspomnień dla poszukujących szczęścia gówniarzy.
Komentarze
Prześlij komentarz