kwagga właściwa

Biegałam na bieżni, trochę rozruszałam tricepsy, w między czasie przez moją głowę nie przeszła ani jedna interesująca myśl. Ona dopiero miała nadejść.

W szatni wisi wielka plazma. Skupia uwagę. Na familijnym paśmie Polsatu leciał film, w którym podstawowy był problem obcego - zebra chciała zostać koniem wyścigowym, jednak mimo predyspozycji, nie mogła spełnić swoich marzeń. Była inna. Konie się z niej śmiały. Antropologia dopada mnie nawet w spoconych butach.

Inne jest też miasto, w którym żyję. W ramach prywatnych statystyk oceniam, że co szósty mieszkaniec mojego grodu ma/miał mamę z FAS (alkoholowym zespołem płodowym), co jest istotnym problemem w rozwiązywaniu krzyżówek do końca. Abstrahuję od kwestii społecznych, przecież zupełnie się na nich nie znam.

Blake otrzymał propozycję zawodową. Zadecydował o tym jego głód.  Otrzymał także drugą, ale o tym zadecydował już tata Maleny.


Aforyzm, głupcze!


Czasami trzeba odchylić głowę na bok, żeby zobaczyć, że tam, gdzie patrzysz, właściwie nic nie ma.





Na łajbie same pyszności. Dużo ciastek, batonów i soków tłoczonych. Przyszedł jeden niegdyś stały klient. Nazwijmy go Steve. Steve zadrwił z paru rzeczy i poszedł. Taki jest właśnie Steve, ale nie znam go.

Komentarze