idzie Orfeusz przez perony

Żadna nowość - znów zasnęłam w pociągu. Niczym metronom wybijałam rytm, obijając się o ramiona współpasażerów.  Na przedostatniej stacji miła pani zaproponowała mi swoje ramię. Ona też chciała jeszcze pospać i chętnie mi wynajęła swoją powierzchnię ciała. To było takie bezpośrednie, ludzkie, normalne, a jednocześnie dziwaczne. I tą dziwacznością mnie ujęła. Nie mogłam się nie zgodzić. Ale nie mogłam już zasnąć. Czerwona czapka zsuwała mi się na czoło. Nie wyglądałam jak młoda, jurna pędząca do pracy w korporacji. Wyglądałam jak biedaczka, co pomalowała sobie paznokcie na niebiesko w perfumerii. Czyli cel osiągnięty.

Zło czai się nawet w rodzinie, kiedy wygrywa paranoja i podejrzliwość. Zło czai się przede wszystkim w rodzinie. Dowiedziałam się o sytuacjach, w których nie ma już sensu rozmawiać, bo druga strona i tak obleje cię wiadrem pomyj, zółci i niespełnionych marzeń o życiu gdzieś indziej, gdzieś lepiej. Czasy hipokryzji odeszły w przeszłość, co to za ulga! Jak dobrze głośno powiedzieć: Nie lubię ciępieprzony hipokryto. Przepraszam Cię tylko, że tak długo to ukrywałam pod płaszczem kurtuazji. Nie będę nastawiać drugiego policzka, ten system filozoficzny jest mi obcy, jak obcy bywa czasem ktoś zupełnie bliski. A potem i tak zjawi się mesjasz, co do pogodzenia się będzie namawiał, ale przecież nikt się nie kłóci, nie po drodze nam do raju po prostu.

Blake ma włosy koloru pszenicy,  a ja tak bardzo chciałabym pochodzić trochę po wiejskich bezdrożach.

W ramach doskonalenia zawodowego, kolejny fotoaforyzm.

klęk podparty




 Życie to błaganie o litość bez nakolanników.

Albo dla meteopatów:

Zima zmusza nas do modłów do boga Re.

Komentarze

Prześlij komentarz