higiena

Malena zaprosiła mnie na premierę do teatru, w którym gościnnie grywa.

Zatęskniłam, więc poszłam. Za czym konkretnie okaże się za chwilę.

Zaczęło się. Spektakl w estetyce, której to miasto jeszcze nie miało okazji poznać. Estetyka ta tak bardzo mnie zafrapowała, że spałam przez pierwsze 20 minut. Potem się przebudziłam w trwodze, że moja głowa opadła na ramię widza obok, dziennikarza Telesfora. Aktorzy coś mówią, ale trudno orzec do kogo. robią zdjęcia polaroidem, biją się. Są momenty, ale całość przenosi mnie raczej do świata "W pustyni i w puszczy", czyli niech to się już wreszcie skończy. Albo niech Artemida zejdzie z nieba z łanią. Umysł pracuje, serce leży odłogiem. Na bankiecie rozmawiam z Vincentem, kiedyś dziennikarzem, dziś wysoko postawionym urzędnikiem. Jutro może będzie rzeźnikiem, ale wiem, że między nami zachowamy constans. Poznaliśmy się kiedyś w łajbie, okazało się szybko, że mamy kota na punkcie Czech i Europy Środkowo-Wschodniej. Vincent też spał na spektaklu, ale przyznał się, że teraz musi uważać na to co mówi i w jakich murach, koniec kariery politycznej może przyjść lada dzień.

Na imprezie mnóstwo młodzieży pomieszanej z rubasznymi panami po pięćdziesiątce.

Malenę molestują starsi aktorzy, a ja łapie kontakt wzrokowy z dramaturgiem spektaklu. Pyta, czy notuje rzeczywistość, bo jest zaniepokojony długopisem w dłoni. Odpowiadam, że jestem z sanepidu i że bardzo dobrze płacą. Wychodzimy na fajkę, jedną, drugą. Poruszane tematy: piece, rytuały, spacery, Warszawa. Przyznałam się do spania. Był pod wrażeniem szczerości.. Do czasu, gdy jakiś aktor na środku klubu niczym Rejtan na ugiętych kolanach ryknął: "Nie podobał mi się ten spektakl". Wstrząsające. Wśród tej zgrai jest także Biff. Pamiętasz go, Drogi czytelniku? To autor sformułowania: "picie ekumeniczne". Na Biffie zawsze mogę polegać, jeśli chcę rozmawiać o ontologii, mięsie i absurdzie. Stoimy Biff, Malena, Ja zastanawiamy się, dlaczego nie ma z nami naszych mężów i żon. Biff zakończył dyskusję zdaniem: "Z kim innym śpisz, z kim innym pijesz. Jak w XVIII w." Biff jest zatem higienistą.
Zaczepił mnie autor muzyki. Był z Krakowa. Miał ładną kurtkę. Kupił mi drinka. Przez wdychanie przez cały wieczór oparów z zielonej herbaty był pretensjonalny i nudny, co w zasadzie sprawia, że niepotrzebnie o nim pisze.

Wracając do domu, usłyszałam od chłopaka w bramie :"Mogę się zakochać?"
To miasto wygłodniałych (ludzi).

Komentarze