złoty deszcz

Dziś tak bardzo i hożo się śmiałam, że absurd mnie objął swym ramieniem i nie opuścił do zamknięcia tego bardzo porządnego lokalu.

Podchodzi do baru facet, kolejny z serii: "też tu kiedyś pracowałem". Prosi najpierw o piosenkę a potem o klepnięcie w dupeczkę, żeby na koniec mi oznajmić, że nie jest w stanie być singlem, że on się do tego nie nadaje. Szalenie zajmująca myśl. Pozdrawiam wszystkie jego next.

Dziś dowiedziałam się, że specjalnością naszego lokalu jest złocisty napój, prawie jak złoty deszcz.
Synonimom nie było końca: złoty szałer, golden rain, przysmak złotnika.

Po północy zjawił się Blake i Danny. Blake jest obecnie posiadaczem czerwonego, trochę naruszonego renault, Danny - wybitnego poczucia humoru. Moglibyśmy razem wyruszyć w podróż. Nie nudziłabym się.

Wróciłam zbyt późno, na szczęście czekała na mnie już rozłożona pościel.

Komentarze

Prześlij komentarz