syropy

Po dniu spędzonym w wielkim mieście, spotykam się z Maleną w łajbie. Mamy sobie dużo do powiedzenia, całe garści plotek, wkurwień i radości. Widzimy, że wokół syropów kręci się mężczyzna w swetrze z dużym kołnierzem. Podniecenie Maleny staje się oczywistością. Mam dobry nastrój, sprawiam jej prezent - namawiam go, żeby dosiadł się do nas. Wokół jest mnóstwo ludzi, więc nie czuję skrępowania.
Zaraz i tak przyjdzie Blake, mnie tu nie będzie, będą tylko efekty mojego zaangażowania w dobry nastrój Maleny. Sweter z wysokim kołnierzem jest trochę nadęty i porównuje pracę Maleny - aktorstwo- do artysty cyrkowego. Może nie jest daleko od prawdy, ale w tym momencie koniecznie chciał podkreślić, że potrafi korzystać ze szpilek.

Przychodzi Blake, odchodzę zaledwie na chwilę od stolika, gdy wracam, trwa już kłótnia religijna. Malena jest wierząca bardzo, Blake wątpiący bardzo, Sweter robi miny, mnie wypada z książki obrazek JP2. Czas wrócić do domu.

Borys wyjeżdża gdzieś daleko i musi zostawić komuś swoje myszki i świnkę morską. Wybrał mnie. Uważa, że jestem odpowiedzialna. To budujące. Pewnie napatrzył się, jak czasami zawiaduje łajbą i pomyślał sobie, że tylko ludzie o mocnym charakterze dadzą radę opanować burdel barowy. Tylko że może się okazać, że mysz będzie większym wyzwaniem niż wymiociny alkoholowe.

Komentarze