serwus

Naprawdę szczęśliwe dni zdarzają się tak samo często jak zupełnie katastroficzne.
Gdy jesteś radosny nie ma sensu iść do pracy.
Ale idziesz, na szczęście radość nie mija tam szybko. Ale mija.

Asiok zaprosił Blake'a na wspólne granie:

- Eee... Słuchaj, moja stara wyjeżdża na 3 tygodnie, mam telewizor 40 cali, załatw pada, to zagramy we wszystko..

Blake uśmiechnął się, jak to on, kurtuazyjnie.

Collins urządził Klementynie imieniny. Był schab z pieczarkami, bigos i cytrynówka robiona na balkonie. Goście też byli. Różni. Jeden pan o gabarytach malucha tak się upił, że leżał z gołą dupą pod stołem przykryty chodnikiem. Jego znajomi bawili się świetnie.

Collins był w swoim żywiole, założył okulary à la amerykański kierowca tira. Zdjął koszulę i w rytm: " I'm so excited" ocierał się brzuchem o swoją równie rozchichotaną koleżankę.

Dobrze, że wpadł Benetton.

Obecnie mieszka w dużym mieście, kształci się na poważnego urzędnika, ale wciąż można się z nim napić i porozmawiać o reportażach, pociągach, absurdach. Bardzo porządny człowiek. Zachęca mnie do pisania. 

Odwiedził mnie też Carl, syn mojego dyrektora podstawówki.

Strasznie inteligentny, śmiejemy się nawzajem z naszych dowcipów. Mieszka w kamienicy, w której hitlerowcy urządzili sobie kwaterę. Mimo wszystko pogoda ducha go nie opuszcza.









Komentarze